Werdykt i następny tematPrzepraszam za opóźnienie rozstrzygnięcia konkursu. Nagroda w tym miesiącu jest jak matka ( to ze szkolnego wypracowania: „temat: Matka jest tylko jedna. Jaś napisał tak: Wczoraj byli u nas goście i mama kazała mi przynieść dwie butelki wina. Zajrzałem do lodówki i zawołałem: Matka! Jest tylko jedna!"). A laureatem nagrody zostaje Czesław Markiewicz za wiersz „Cisza...." To charakterystyczny, tym razem, dla twórczości Autora, tekst... o tekście. Jest zbudowany na zasadzie „odwracania" frazeologizmów. Tematyczna „ściana ze słów" jest przezroczyście pociągająca; „przelewanie próżnego w pustkę" okazać się może w ferworze układania słów w sensy, najbezpieczniejszą z operacji intelektualno-artystycznych. Być może ten wiersz, z symptomatycznym mottem Białoszewskiego, jest antytezą tzw. poezji zaangażowanej; a może w ogóle jest to „hymn" na cześć błogiego, samospełniającego się... nihilizmu? Serdecznie gratuluję!Ciekawe wiersze Państwo przysłali. Na wyróżnienie zasługują w kolejności: „La Tomatina", Zuzanny Ogorzewskiej – lekko i trafnie nawiązujący do tematu – oto nadchodzi młoda poezja i wcale nie musi być przeedukowana i pretensjonalna! Wiersz „przypadki" Wojtka Przybylskiego, lekko ascetyczny w ilości słów, ale nie w obrazowaniu; ciekawe, że jak wyżej, jest coś o pluciu. I jeszcze „Manifestacje poetyckie" Grzegorza Jędrka – tu ciągle jest ogromny potencjał, tylko chyba konkurencja była tym razem za silna. Zapraszam, Grzegorzu, do dalszych konkursów. Wszystkim Autorom bardzo dziękuję za udział i ciągle zapraszam chętnych do omówienia kolejnej edycji konkursu. Czesław MarkiewiczCisza. Albo nihilistyczna apologia próżnej pustkiNieodwracalność co najmniej w jedną stronę. Przecież ona innych stron nie ma.Miron Bialoszewski najpierw litery; później w połowie tygodnia wieczorem słowa;nie są jak świnki morskie; ani perły; ani wieprze; najwyżejświstak papieru; jedno życie; jedna kartka; może byćodkorkowywanie martwego podmiotu lirycznego; czyli biedaklepie kosę; bez związku ze śmiercią; wszyscy żywi chociażnie napisani;napinam skórę; wypinam policzki; dymam wargi; brukuję tętnice;przemeblowanie appendixu; odbywa się myślenie; procesbez używania ławy; bez zaprzysiężenia;czas podpełza pod kciuk prawej dłoni; lewa jest wolniejszaalbo bardziej wolna; gotowa jak szarość komórekdo rannego przebarwienia; osiągam nic albo nie osiągam niczego;coś większego niż przestrzeń między palcami;cud przelewania; najbezpieczniejszy kawałek świata (...) Zuzanna OgorzewskaLa TomatinaZjedliśmy razem beczkę pomidorów z pieprzem,nadal plujemy na siebie pestkami.Mogłam jechać z tobą na La Tomatinę,przyłożyć ci pomidorem i śmiać się, jak krwawisz.Nawet jeśli kto innyzostał naprawdę zraniony,moją ulubioną grą jest pomidor.Powiesz mi „kocham cię"-- usłyszysz: pomidor.Powiesz „odchodzę"-- usłyszysz: pomidor. Wojciech Przybylskiprzypadkijakby przecinał królestwawiek odwracał w klepsydrze –jubileuszsiedzimy przy stolerzeka szumi przez środekgada między kamieniamipluskbujamy słowa na końcu językawypluwam pestkiw rogu gra orkiestradom chodzi na szpilkach kłuje pod same żebra –nie zasnęmam do ciebie trzy noce i zimę w tleliczę na czas - teraz już po mniebędą wieki między naminie postawisz kropkiwolno rysuję słój po słojuw drzewach szum –podzielam twoje światłopalę na dobranocgasnę Grzegorz JędrekManifestacje poetyckie 1.Jeszcze bywają rzeczy ostateczne,lecz gdy go o nie zagadnąć prosi o zmianę tematu.Spotkaliśmy się w Warszawie i choć był w rozsypcekupował dla kogoś kwiaty (bukiety, naręcza). Mówił o wychowaniu do unikania kontaktów(przygodnych) z dziewczynkami, których nie jesteś pewien.Robił się wtedy starszy i lekko trząsł głową,chciał dać do zrozumienia, że wiem o kogo chodzi. Zaproponowałem mu wiersze, jako autoterapię.Odpowiedział, że nie zdążyłby przeczytać napisanych.Zaproponowałem kolejno: wódkę, papierosy i trawę.Proszę Cię, nie żartuj, to się kiedyś nudzi. Przez chwilę myślałem, żeby dać mu w mordę,Żeby go znielubić, żeby SIĘ znieczulić, ale to nie takprosto. Układ byłby nieczysty i groził załamaniemgospodarki Niemiec i głodem w Afryce, brakiem puent w Polsce. (Napięcie wyjściowe w tym szczególnym przypadkumogłoby się nie równać napięciu na wejściu.) 2.Po chwili namysłu dopisał posłowie:Klucz interpretacyjny znajduje się u autorapod adresem mejlowym grzegorzjedrek małpagmail kropka com. Listy należy wysyłaćz dopiskiem "Życie na gorąco". Odpowiedź zostanieprzesłana niezwłocznie. Stanisław TaryVI Nie posiadając mowy, ledwo mogę zdziałać,by mnie święta sklepowa, kiedy u niej nabiałkupuję, to znaczy ser, mleko, jakieś jajkana śniadanie, jak również fajki, zrozumiała,zarozumiała. Mowy więc nie posiadając,w jaki sposób napalmem słów tę świętą zająćmam, skoro jestem niemy, a w dodatku palącswój wyrwany język jak papierosa, palcomoraz wargom zaledwie dane jest go poznać.Jednak popiół strzepuję do ręki, by słowa,choćby z nich sam proch został, mogły mi dłoń rozgrzać,i niechby tylko chwilę tym popiołem mowynawet sparzyć się, gasząc w popielniczce dłoniniedopałek modlitwy do tej świętej. Krowy? Justyna Charkiewiczścianajuż nie próbujęniczego ogarnąćwiem i że mnienikt nie ogarniechoć obcięłam włosyi wtarłam w niepozostałości moich przyjaciółczy kiedykolwiek ichmiałam?!tak głębokonie za szybką...nie!bo wszystko zawsze byłowarte o jeden groszza mało!a ja to nic!odejdź!zejdźcie z mojego łóżka!jest takie małe...w tej chwili!nie próbujciesię odwracać!nie trzaskajcie drzwiami!nie wracaj życiei zamknij w klatceswe dzieci!mam drewnianego anioławystarczyumyję mu stopkiw rosie...już was nie ma!nie ma!jestem samacierpię na nicniemyślenieznikaj i tyaniele!głupi jesteś!wciąż się śmiejesz... Tomasz SmogórobchodzącNic tak dobrze nie chroni przed ludźmi, jak ściana ze słówLudwig Wittgenstein język co nie pociąga konsekwencjichoć wprawdzie czerwony jak mięsieńto w nocy na zielono świeciprzepuszczając pieszych na drugą stronęstąd o krok na promenadęby mógł oddawać się samopaskiedy idziemy i kłaniają nam sięparasole w piwnym ogródkua ulice odciskają pamiętne graffitinie mogąc złapać tchu na składnięwidać ktoś musiał opanować murarkętak idealnie kładąc pod słowo pozór VatisSłowem murZ ust twych płynie gliceryna,płynna słodycz z kroplą wina.Język zaś non stop wywijaniczym wygłodzona żmija.Twoje oczy niemym szeptemkrzyczą, chociaż są nieletnie.Włosy chciałyby zagadać –każden do swego sąsiada.Ty przemawiasz do mnie c a ł a,jakbyś wciąż się czegoś bała.Stawiasz słowa jak pustaki,tworząc mur – dla niepoznaki.