Przejdź do treści (Skrót: Ctrl+Shift+5)

Nagłówek artykułów

Poetycki Plac Zadań

Werdykt i następny temat

Wpis archiwalny

Werdykt i następny temat
Przepraszam za opóźnienie rozstrzygnięcia konkursu.

Nagroda w tym miesiącu jest jak matka ( to ze szkolnego wypracowania: „temat: Matka jest tylko jedna. Jaś napisał tak: Wczoraj byli u nas goście i mama kazała mi przynieść dwie butelki wina. Zajrzałem do lodówki i zawołałem: Matka! Jest tylko jedna!").

A laureatem nagrody zostaje Czesław Markiewicz za wiersz „Cisza...."

To charakterystyczny, tym razem, dla twórczości Autora, tekst... o tekście. Jest zbudowany na zasadzie „odwracania" frazeologizmów. Tematyczna „ściana ze słów" jest przezroczyście pociągająca; „przelewanie próżnego w pustkę" okazać się może w ferworze układania słów w sensy, najbezpieczniejszą z operacji intelektualno-artystycznych. Być może ten wiersz, z symptomatycznym mottem Białoszewskiego, jest antytezą tzw. poezji zaangażowanej; a może w ogóle jest to „hymn" na cześć błogiego, samospełniającego się... nihilizmu?

Serdecznie gratuluję!
Ciekawe wiersze Państwo przysłali. Na wyróżnienie zasługują w kolejności: „La Tomatina", Zuzanny Ogorzewskiej – lekko i trafnie nawiązujący do tematu – oto nadchodzi młoda poezja i wcale nie musi być przeedukowana i pretensjonalna!

Wiersz „przypadki" Wojtka Przybylskiego, lekko ascetyczny w ilości słów, ale nie w obrazowaniu; ciekawe, że jak wyżej, jest coś o pluciu. I jeszcze „Manifestacje poetyckie" Grzegorza Jędrka – tu ciągle jest ogromny potencjał, tylko chyba konkurencja była tym razem za silna. Zapraszam, Grzegorzu, do dalszych konkursów.

Wszystkim Autorom bardzo dziękuję za udział i ciągle zapraszam chętnych do omówienia kolejnej edycji konkursu.

Czesław Markiewicz
Cisza. Albo nihilistyczna apologia próżnej pustki
Nieodwracalność co najmniej w jedną stronę. Przecież ona innych stron nie ma.
Miron Bialoszewski

najpierw litery; później w połowie tygodnia wieczorem słowa;
nie są jak świnki morskie; ani perły; ani wieprze; najwyżej
świstak papieru; jedno życie; jedna kartka; może być
odkorkowywanie martwego podmiotu lirycznego; czyli bieda
klepie kosę; bez związku ze śmiercią; wszyscy żywi chociaż
nie napisani;
napinam skórę; wypinam policzki; dymam wargi; brukuję tętnice;
przemeblowanie appendixu; odbywa się myślenie; proces
bez używania ławy; bez zaprzysiężenia;
czas podpełza pod kciuk prawej dłoni; lewa jest wolniejsza
albo bardziej wolna; gotowa jak szarość komórek
do rannego przebarwienia; osiągam nic albo nie osiągam niczego;
coś większego niż przestrzeń między palcami;
cud przelewania; najbezpieczniejszy kawałek świata (...)

Zuzanna Ogorzewska
La Tomatina
Zjedliśmy razem beczkę pomidorów z pieprzem,
nadal plujemy na siebie pestkami.
Mogłam jechać z tobą na La Tomatinę,
przyłożyć ci pomidorem i śmiać się, jak krwawisz.
Nawet jeśli kto inny
został naprawdę zraniony,
moją ulubioną grą jest pomidor.
Powiesz mi „kocham cię"-
- usłyszysz: pomidor.
Powiesz „odchodzę"-
- usłyszysz: pomidor.

Wojciech Przybylski
przypadki
jakby przecinał królestwa
wiek odwracał w klepsydrze –
jubileusz
siedzimy przy stole
rzeka szumi przez środek
gada między kamieniami
plusk
bujamy słowa na końcu języka
wypluwam pestki
w rogu gra orkiestra
dom chodzi na szpilkach kłuje pod same żebra –
nie zasnę
mam do ciebie trzy noce i zimę w tle
liczę na czas - teraz już po mnie
będą wieki między nami
nie postawisz kropki
wolno rysuję słój po słoju
w drzewach szum –
podzielam twoje światło
palę na dobranoc
gasnę

Grzegorz Jędrek
Manifestacje poetyckie

1.
Jeszcze bywają rzeczy ostateczne,
lecz gdy go o nie zagadnąć prosi o zmianę tematu.
Spotkaliśmy się w Warszawie i choć był w rozsypce
kupował dla kogoś kwiaty (bukiety, naręcza).

Mówił o wychowaniu do unikania kontaktów
(przygodnych) z dziewczynkami, których nie jesteś pewien.
Robił się wtedy starszy i lekko trząsł głową,
chciał dać do zrozumienia, że wiem o kogo chodzi.

Zaproponowałem mu wiersze, jako autoterapię.
Odpowiedział, że nie zdążyłby przeczytać napisanych.
Zaproponowałem kolejno: wódkę, papierosy i trawę.
Proszę Cię, nie żartuj, to się kiedyś nudzi.

Przez chwilę myślałem, żeby dać mu w mordę,
Żeby go znielubić, żeby SIĘ znieczulić, ale to nie tak
prosto. Układ byłby nieczysty i groził załamaniem
gospodarki Niemiec i głodem w Afryce,

brakiem puent w Polsce.

(Napięcie wyjściowe w tym szczególnym przypadku
mogłoby się nie równać napięciu na wejściu.)

2.
Po chwili namysłu dopisał posłowie:
Klucz interpretacyjny znajduje się u autora
pod adresem mejlowym grzegorzjedrek małpa
gmail kropka com. Listy należy wysyłać
z dopiskiem "Życie na gorąco". Odpowiedź zostanie
przesłana niezwłocznie.

Stanisław Tary
VI

Nie posiadając mowy, ledwo mogę zdziałać,
by mnie święta sklepowa, kiedy u niej nabiał
kupuję, to znaczy ser, mleko, jakieś jajka
na śniadanie, jak również fajki, zrozumiała,
zarozumiała. Mowy więc nie posiadając,
w jaki sposób napalmem słów tę świętą zająć
mam, skoro jestem niemy, a w dodatku paląc
swój wyrwany język jak papierosa, palcom
oraz wargom zaledwie dane jest go poznać.
Jednak popiół strzepuję do ręki, by słowa,
choćby z nich sam proch został, mogły mi dłoń rozgrzać,
i niechby tylko chwilę tym popiołem mowy
nawet sparzyć się, gasząc w popielniczce dłoni
niedopałek modlitwy do tej świętej. Krowy?

Justyna Charkiewicz
ściana
już nie próbuję
niczego ogarnąć
wiem i że mnie
nikt nie ogarnie
choć obcięłam włosy
i wtarłam w nie
pozostałości moich przyjaciół
czy kiedykolwiek ich
miałam?!
tak głęboko
nie za szybką...
nie!
bo wszystko zawsze było
warte o jeden grosz
za mało!
a ja to nic!
odejdź!
zejdźcie z mojego łóżka!
jest takie małe...
w tej chwili!
nie próbujcie
się odwracać!
nie trzaskajcie drzwiami!
nie wracaj życie
i zamknij w klatce
swe dzieci!
mam drewnianego anioła
wystarczy
umyję mu stopki
w rosie...
już was nie ma!
nie ma!
jestem sama
cierpię na nicniemyślenie
znikaj i ty
aniele!
głupi jesteś!
wciąż się śmiejesz...

Tomasz Smogór
obchodząc
Nic tak dobrze nie chroni przed ludźmi, jak ściana ze słów
Ludwig Wittgenstein

język co nie pociąga konsekwencji
choć wprawdzie czerwony jak mięsień
to w nocy na zielono świeci
przepuszczając pieszych na drugą stronę
stąd o krok na promenadę
by mógł oddawać się samopas
kiedy idziemy i kłaniają nam się
parasole w piwnym ogródku
a ulice odciskają pamiętne graffiti
nie mogąc złapać tchu na składnię
widać ktoś musiał opanować murarkę
tak idealnie kładąc pod słowo pozór

Vatis
Słowem mur
Z ust twych płynie gliceryna,
płynna słodycz z kroplą wina.
Język zaś non stop wywija
niczym wygłodzona żmija.
Twoje oczy niemym szeptem
krzyczą, chociaż są nieletnie.
Włosy chciałyby zagadać –
każden do swego sąsiada.
Ty przemawiasz do mnie c a ł a,
jakbyś wciąż się czegoś bała.
Stawiasz słowa jak pustaki,
tworząc mur – dla niepoznaki.