Temat na wrzesieńW internecie są bardzo dobre parodie sceny balkonowej – proszę się nimi nie sugerować. Drodzy Państwo. Umówmy się, że nad kolejnymi tematami trochę posiedzicie, dopracujecie swoje wizje i rewizje poetyckie; że pomyślicie nad formą wiersza i jego zapisem, bo coraz bardziej zadziwiają mnie Państwa graficzne zapędy... Co do konkursu: wyróżnia się wiersz Tomasza Wacikowskiego, choćby tytułem, ale to już było, było tyle razy. Nagrodę za zachowanie złotego środka otrzymuje Lucyna Siemińska, serdeczne gratulacje. Mam nieco zastrzeżeń dotyczących Pani stylu pisania: wiele przymiotników, nazbyt wytartych już zwrotów, które zamazują sens wiersza. Ale to temat na inną rozmowę... Justyna Charkiewicz„Dla kochanej Super Mamy, która dała nam miłość, nadzieję i wiarę".Oda do niedzieliwspółczesny człowiek do świętej niedzieli niedzielo o dniu Boga nowych sił i skrzydeł wiary bezlitosna ośla droga na której niemowlak szuka niemowlaka do pary zamyka drzwi by nadzieją je otworzyć próbuje namalować szczęśliwego motyla kamienne palce na dnie położyć ugryźć chmurę póki oddycha ta chwila niedzielo o dniu Boga z tobą kocham Zmartwychwstanie bo śmierć tak ludzko uboga a cierpienie skruszy wyćwiczone ramię idę pragnę w to dziś otwierać oczy zatańczyć walca z aniołami dotknąć płaszcza Jezusa co po beskidach kroczy być bardziej Tam niż tu i bardziej z Nim niż z wami niedzielo o dniu Boga nad poniedziałkiem wtorkiem środą czwartek piątek sobotę depcze twa noga tyś jest raz górskim strumieniem raz zanuconą wodą Anna KrzewskaNajmłodszemuBądź pochwalony dniu najsłodszy. Najmłodszy. Z otwartą buzią i procą w kieszeni biegłeś usłyszeć trąby i obłok powitać jak cyrk na przedmieściach. Bądź pochwalony za trud twoich stópek, co stały na palcach w rzednącym tłumie. W prawo lub w lewo. Bądź pochwalony, że wytrwałeś do końca bez trwogi. O wzorze ufności, ikono pokory. Z dziecięcym uśmiechem patrzyłeś na koniec, który musiał cię skrócić o kilka godzin. Bądź pochwalony jedyny dniu bez wieczoru, żeś stratę swoją udźwignął. Sądzę, że koniec świata wypadnie we wtorek. 07.06.2010. para_dox Lucyna SiemińskaOda do środykartki z kalendarza w pastelowych barwach od śnieżnej bieli po wyblakłe żółcienie zatrzymują czas w regularnych prostokątach wiotkich kartoników z wyraźnie obwieszczoną pogrubionym drukiem nazwą dnia tygodnia błądzi wzrok w zależności od dystansu odczytuje w zmiennych ostrościacho środo ty moja dzisiejsza od wczesnego świtu aż po poczerniały zmierzch w samym centrum siedmiodniowego interwału ile w tobie niezmierzonych możliwości kalkulacji poczynionych wcześniej planów poszukiwań lepszych rozwiązańile nowych marzeń i nadziei na spełnienie w komfortowym przekonaniu że to jeszcze nie koniec i wszystko zdarzyć się może niezależnie od tego czy słonecznym blaskiem czy deszczem powitasz ze stoickim spokojem ufnie zanurzam się w kolejne minuty wierna arystotelesowskiej teorii złotego środka Tomasz SmogórOda do PoniedziałkuPrzeleciał weekend jak klucz smętnych żurawi, Poniedziałku, teraz mogę zacząć pracę, nie myśląc o śmierci. Widzisz mnie przy maszynie tokarskiej, prześwietlonego wiązką promieni rentgena, i wszystkie trybiki, które chodzą we mnie, gotowe oddać krew dla koncernu, kiedy stare kamienice odjechały ze scenerii, i mogę patrzeć z panteonu galerii handlowej na świat w 3D, on odpowiada mi snem, którego przyciągam z dalekich krain. Jest sens, by wierzyć i trwać tu na stanowisku w przepoconym drelichu, garniturze w sierpniu, na rusztowaniu nowopowstającego hotelu Czuć w powietrzu naręcza wyróżnień, awansów i premii. ,,Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną'', nieprzenikniony modelu myślenia, przyświecający jak palnik spawarki stoczniowca, rozgrzany do czerwoności, który jest jutrzenką. Przechodzę więc pod Łukiem Triumfalnym. Zgniatam w sobie wszystko, co trwożne na miazgę i owoc puszcza sok koloru życia. SelimJan NowakJest sobota wieczorem. Pan Jan Nowak wrócił właśnie z roboty, zasiadł przed telewizorem na wygodnym fotelu i będzie oglądał kablówkę. Już ogląda. O: jak on potrafizręcznie manipulować pilotem, jak umie szybko zmieniać kanały, z jaką eksperiencją przygląda się w reklamy, z jaką zaciętością śledzi telenowele. O, pan Nowak patrzy się w ekran całą gębą. Lecz prócz telewizji nasz kochaneńki pan Jan posiada też żonę, która posiada wszystko, co trzeba, a więc ma dwie piersi, a pomiędzy nogami kawałeknieba, które pan Nowak wedle woli pieści. Żona jest bardzo dobra dla swojego męża. Dba, żeby w domu nigdy nie zabrakło chleba, i raz na tydzień, kiedy nazajutrz niedziela, a córka nóg udziela w jakimś disco-clubie, wtedy ona ogląda, w ramach czasu wspólnie spędzanego z małżonkiem, programy do bardzo późna. Do bardzo późna i do woli, wedleoczywiście małżonka woli, gdyż pan Nowak zamiast telewizora po północy woli żonę... A tak naprawdę to pan Nowak nie ma córki i jest samotnym człowiekiem, a jego żona - blondynka Caroll - ma gumowe ciało, regulowane ręce i nogi oraz trzy wibrujące otwory. Rano pan Jan Nowak spuści z żony powietrze, pójdzie do kościoła. Weronika StępkowskaOda do środySpróbuję dzisiaj ody do wydarzonej środy: z pozoru niepozornej, lecz wnikliwie przezornej, bo dystansującej piątek w do-środ-kowaniu pamiątek z tygodnia roboczego wielce zharowanego (bowiem całą robotę ma środa za sobotę, co zawidzi niedzieli, więc nieróbstwo z nią dzieli.) Powiem więc: droga środo, chociaż umrzesz Ty młodo, przynajmniej zawtóruje Ci wtorek, zaś czwartek -- przepoczwarzy Cię w dostateczną / tróję, z którą miernym -- do twarzy. Tomasz Wacikowskioda do ósmego dnia tygodniagdzie się podziewasz w chwili największego popytu na wolny czas który ucieka za tobą próbując dogonićzatrzymaj się. już dawno minąłeś miejscowość B on ruszył z A w godzinach szczytu i stoi w never-ending korkugdzie się schowałeś - między środą a czwartkiem piątkiem a końcem? nie bądź taki skryty zdradź chociaż imię jesteś mistrzem berka i chowanego zagraj z nami choć raz w otwarte karty Agnieszka ChrząszczPrzewrotnaoda do poniedziałkuPoniedziałku ja w pośpiechu Na twą cześć układam hymn! Wybacz, jeśli cię do śmiechu Zmusi częstochowski rym. Poniedziałku – ostrze strzały W skacowaną moją skroń! Pędzisz groźny, oszalały Jak z apokalipsy koń. Poniedziałku jak ja kocham Twój arktycznie blady brzask. Uszy pacami zatykam Na budzika głośny wrzask. Lawa czarnej kawy płynie I zatapia wszystkie sny. W sercu czarny humor kwitnie - Znów przez ciebie jestem zły. Poniedziałku znam na pamięć Twój poranny miasta śpiew: Huk tramwajów, rozmów zamieć I klaksonów dźwięczny gniew. Poniedziałku jesteś wielki ciężar twój przytłacza mnie... Więc relanium trzy kropelki Na łyżeczkę toczy się. Poniedziałku bezlitośnie Palcem mi wskazujesz drzwi. Ja otwieram je posłusznie, W drżącej dłoni klucz mi lśni. I zamykam drzwi niedzieli, Za mną snuje się jak cień Poniedziałek, co przemienił W czarną noc słoneczny dzień.