Temat na Kwiecień - Unobtainium - czyli "niemożliwy do uzyskania"To swobodne i dowcipne tłumaczenie nazwy nieistniejącego materiału, który np. rozwiązałby dany problem. Pojawia się w najnowszym filmie Jamesa Camerona „ Avatar" jako cenny surowiec (wart 20 – 40 milionów dolarów za kilogram); występuje tylko na Pandorze. Ale filmem proszę się zbytnio nie sugerować.Na wiersze z dopiskiem „Unobtainium" czekamy do 3 maja. WYNIKI Drodzy Państwo.Przepraszam za brak konkursu w marcu, to z powodu reorganizacji całej strony Służewskiego DK. Planujemy w tej zakładce dać Państwu możliwość czytania i oceniania wszystkich wierszy, które nadejdą na konkurs. Tymczasem, na razie bez opcji głosowania, prezentujemy wszystkie kwietniowe wiersze – sztuk osiem tylko, ale mam nadzieję na więcej w przyszłości. W kwietniowym konkursie wyjątkowo dwie równorzędne nagrody pieniężne po 50 zł.Otrzymują je: Mikołaj Ryj za wciągającą historię opowiedzianą w wierszu „Wysokie loty" i osobiste sentymenty jurorki ( no tak, odrobina prywaty) związane z "maturą okupioną papierosami" i za ustrzelenie wapmy, oczywiście, oraz Wojciech Przybylski ( „Zacznijmy od") za cud(owny), niepokojący nastrój oddalenia, który przewrotnie sprawia, że niemożliwe staje się możliwym.Do uzyskania. Ten wiersz zaskakuje płynną, delikatną frazą; mogłaby go napisać kobieta.Laureatom serdecznie gratuluję. Mikołaj RyjWysokie lotyLecieliśmy pół roku (przed nami Kuopio),ja, Goldii Benkowič.W komorze kriogenicznej śniła mi się maturai zaśnieżone pejzaże Hoth – akurat pod narty –ale sen przerwała aparatura wybudzająca, cholerna aparatura,gdyż wchodziliśmy już na orbitę Kuopio,gdzie ani grama śniegu pod nartynie uświadczysz. Po przebudzeniu Goldijak zwykle zapalił papierosa – jego maturabyła okupiona papierosami – zresztą i Benkowič zapalił, i ja również, tyle że Benkowičsię nie zaciągał – aparaturajego płuc będzie zdrowsza. – Ach, ta matura –westchnął, patrząc przez iluminator na Kuopio,Goldii zaraz dodał, że takie góry są wprost idealne pod narty. – Ba, ale jak pod narty,skoro to gołe skały i regolit! – żachnął się Benkowič.– Panowie, panowie! – wrzasnął naraz Goldi. –Aparaturawskazuje, że po południowej stronie Kuopiomatka matura tfu! matka natura znaczy się, a nie matura,obdarowała te nienadające się pod nartyskały bogatymi złożami. – Czyżby więc Kuopio?Na takim zadupiu? Benkowič,zobacz, czy aparaturapołączy się z naszymi. I niech Goldi wyliczy trajektorię! – Ech, ten Goldii ta jego cholerna matura,nerwy mu wtedy zdechły jak nasza aparaturateraz, lecz już po wszystkim przez tydzień pod nartywgarnialiśmy kilometrowe równiny Hoth. Benkowičnawet ustrzelił wapmę. A tutaj na Kuopio zero śniegu. Dlatego Goldi przeklina Kuopiojak ktoś, komu nie poszła matura. A aparaturawciąż nam brzęczy. – Jakby kamień wpadł pod narty – skwitował Benkowič. 20 – 23 III 2010 Wojciech PrzybylskiZacznijmy odprzedwczoraj. Na podwórku tłok i skakanki.Dalej wierzysz w guzik z pętelką, dwa ognienad cieniem, wstążkę owiniętą wokółszczęśliwej gwiazdy – dla Ciebie zawodzipies i pogoda. Wczoraj. Popołudnie, rynek, kołysanie stolika.Ta historia rozlana w czerwień i marzenia,przegryzana słonym paluszkiem – bawi terazna przedmieściach. Dziś spóźniamy się na śniadanie. Ja francuskipiesek wypatruję. Nie mylę ciszy, kroków.Wiem, że jesteś już na palcach o trzy noce stąd –zaćmienie. Sięgasz po kubek, pijesz światło. Pomyśl cudownie. Na tej samej poduszce snyna biegunach więc rysują się perspektywyz żółtymi okularami, frezje –no wieszcud Tomasz Wacikowski od wieków znamy substancjęnie za wodnie pachnącąchoć w czystej postaciidentycznie nie jestwidoczna rozwiązuje języki problemyniczym niewspomaganekierownice mózgutracą panowanienad sobą to procentowe unobtainiumjest niebezcenne i realnechoć odurzając odrywaod rzeczywistościna chwilkę Agnieszka Ch.Unobtainiumdeszcz padachmury rosną nad głowąjak atomowe grzybyzimno mi już od dawna krople wsiąkają w ziemięw bibułkę twej skóryw wapienny miąższ kości wybacz miznów zakłócam Ci spokójwciąż nie mogę zrozumieć tyle latgraliśmy wspólny dramatoddzieleni kurtyną słyszałam zza niejTwójzatruty alkoholemgłospotykający się bezradniena kolejnych sylabach słowa jak parzące pokrzywysmagały po twarzybałem się potempatrzeć w lustro moja poduszkaciężka od koszmarówspadała w wyobraźnina Twoją twarzpo tożebyś rozpoznałw głodzie powietrzamój głód------ wybacz miznów zakłócam Ci spokójja samnie mam spokojuodszedł razem z nadziejąże będęmiał ciebie Tato------- jestem srebrną bombkąna błyszczącym drzewkukołyszę się dostojniepusty w środku Jadwiga GrabarzWiersz z wieścią gminnąZnowu śnieg tej zimy. Most jest naszym ściegiem,którym łączymy ze sobą wszystkie pory roku.Kubek z herbatą nie jest niemożliwy -wędrują po nim gołębie na szarych obłokach. Z ruchu skrzydeł czytam - coś je gna, coś pędzi. Pędem wnika w ziemięjesień, jej miodna suknia naszych cichych modlitw.Ktoś zniszczył pasiekę - pędem nam do siebieprzez ten ścieg, supełek. Pędem chodzą wieści: jesteśmy strączkowi – to znaczy jak dzieci.Tyle jeszcze trzeba gołębi na niebie -gdy będzie ich tysiąc, kubek się wypełni.Będziesz rysować palcem smugę za ich lotem, aż wyrosną ci pióra. Teraz na dzień dobrymasz most ponad zimą. A niebieski spokójwwędruje w twoich ramion płonące pasiekii zamieszka w obłoku – choć my przecież dzieci. 13.03.2010 Weronika StępkowskaMarzę o rzeczy, która się nie zdarzynie mnie nie tu nie z tobąjak dobrze nie czuć i nie marzyćjak dobrze nie być sobą zapomnieć o tym, czego nie byłowkroczyć do nowej eryw której się nic nikomu nie śniłogdzie każdy wzrok jest szczery... Jakub G. z Będzina***bywają takie dnikiedy pojawiasz sięna drodze którą wędrujęTwoje senne, zmęczone oczy,rozpuszczone włosyi ciche westchnienie podchodzisz ufnieprzystajesz bliskozamykasz oczya śmiałe powietrzewiruje Ci wokół głowyprowokując włosydo delikatnego pląsania czytam ukradkiemwersety Twoich powiekgrymas delikatnego uśmiechuuciszam troski dniaspokojem Twojej twarzy upragniony stan poznaniaczasem wart nawet 60 lat szczęściaza koherencję pragnieniadla nas możliwy do osiągnięciachyba tylko na Pandorze Justyna Charkiewicz***cieplutkijak kochające serduszkozamiast ogromnyjak jakryjówka niewidzialnyjak marzenienajdroższy słodkijak ptasie mleczkonietuczący zaludnionyjak ulicaczasem nasiąkniętyzrozumieniemgotowym na życiena śmierć bliski mnieim dalekiprzyjaciel samotnościjuż nie samej nie mampragnę zapomnieć